Poznaj 4 mity Dolnego Śląska, rozpowszechnione i utrwalone mylne przekonania o dolnośląskim regionie. Postanowiłem rozprawić się z kilkoma powielanymi informacjami, które urosły do miana regionalnych mitów. Twierdzenia, które często spotykam podczas dyskusji o Dolnym Śląsku. Garść ciekawostek historycznych.
1. Dolny Śląsk był bogatym regionem za Niemca
W świadomości wielu Polaków pokutuje przeświadczenie o tym, że Dolny Śląsk był bogatym regionem za czasów niemieckich. Wrażenie to potęgują skutki transformacji gospodarczych III RP, których efektem była likwidacja wielu zakładów produkcyjnych, co pogrążyło np. region wałbrzyski w wysokim bezrobociu. Na pogląd ten wpływ ma także zniszczenie wielu zabytków i pereł architektury dokonanych w okresie PRLu. W rzeczywistości sytuacja regionu nie była wcale diametralnie inna za czasów niemieckich. Dolny Śląsk był jednym z biedniejszych regionów Prus, a jego znaczenie gospodarcze osłabiło się znacznie po proklamacji Cesarstwa Niemieckiego. Zjednoczenie ziem niemieckich i powstanie jednego państwa niemieckiego sprawiło, że geograficzna oś Breslau-Berlin straciła na znaczeniu. W prowincji Schlesien mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem zwanym Ostflucht. Polegało ono na masowej emigracji mieszkańców Dolnego Śląska do bogatszych regionów Cesarstwa Niemieckiego, gdzie pensje były o wiele wyższe. Było to podobne zjawisko do polskiej emigracji zarobkowej po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Dla przykładu, w 1892 roku murarz we Wrocławiu pracował 12 godzin i zarabiał 13,37 marki tygodniowo, a w Berlinie aż 32,88 marki, średnia dla Niemiec wynosiła 21,72 marki tygodniowo.
Kiedy dziś patrzymy na liczne pałace, dwory, zamki i rozległe posiadłości powstałe za czasów niemieckich, możemy wyrobić sobie przeświadczenie o niezwykłym dawnym bogactwie regionu. Jednak jest to wrażenie złudne, gdyż ich budowę zawdzięczamy wąskiej kaście uprzywilejowanych elit pruskich (później niemieckich), które w swoich rekach skupiły znaczenie wpływy i bogactwa regionu. Używając współczesnego języka moglibyśmy nazwać ich „grupą trzymającą władzę”. Kiedy to jednocześnie pozostała zwykła ludność wciąż żyła w biedzie, często skrajnej. Jeszcze w 1895 roku wciąż 35% aktywnych zawodowo Dolnoślązaków było zatrudnionych w rolnictwie i leśnictwie. Mówiąc o trudnej sytuacji zwykłej ludności, warto wspomnieć choćby bunt tkaczy śląskich, domagajacych się podniesienia płac oraz poprawy warunków bytowych. Bunt został krwawo spacyfikowany przez wojska pruskie w wyniku czego śmierć poniosło 12 osób, a około 100 zostało rannych. W takich okolicznościach nie dziwi więc fakt, że popularnością zaczęły cieszyć się ruchy robotnicze i socjalistyczne. Warto choćby wspomnieć, że twórca niemieckiej socjaldemokracji i założyciel pierwszej robotniczej partii pochodził z Wrocławia. Nazywał się Ferdinand Lassalle, urodził się we Wrocławiu i do dnia dzisiejszego pochowany jest na cmentarzu żydowskim przy ulicy Ślężnej we Wrocławiu.
2. Dolny Śląsk przed wojną nie zamieszkiwali Polacy
Wciąż spotykam się z twierdzenie, że Polacy znaleźli się na Dolnym Śląsku dopiero po 1945 roku. Owszem, duża część Dolnoślązaków zdaje sobie sprawę z piastowskiego pochodzenia Śląska. Ten fragment historii, szczególnie eksponowany przez władze PRLu, jest im znany. Jednak wielu wciąż uważa, ze dalsze przemiany geograficzne i społeczne Śląska ostatecznie doprowadziły do likwidacji społeczności polskiej na Dolnym Śląsku. To błędne przeświadczenie, gdyż obecność ludności polskiej była ciągle widoczna na Dolnym Śląsku. Zwłaszcza po wschodniej stronie Odry. Ich rola zaczęła być mocno organiczana dopiero za czasów III Rzeszy, ze względów politycznych i rasowych, ale dopiero kiedy sanacyjna Polska przerwała swój flirt z nazistowskimi Niemcami. Warto wspomnieć, że jeszcze we wrześniu 1939 roku na Ostrowie Tumski w Breslau odbywały się msze w języku polskim. Ostatnia miała miejsce 17 września w kościele św. Marcina.
Wróćmy do czasów wcześniejszych. Dane statystyczne podają, że w 1910 roku w rejencji wrocławskiej mieszkało ponad 63 tys. osób mówiących po polsku. Były to osoby pochodzenia polskiego lub Polacy przybyli w ramach emigracji zarobkowej. W rejencji legnickiej było to ponad 16 tys. osób. W sumie na Dolnym Śląsku było ponad 100 tys. Polaków, plus 24 tys. osób przybyłych w ramach emigracji. Polacy stanowili około 3% ludności Dolnego Sląska. Wartość procentowa nie jest duża, ze względu na dużą ogólną liczbę ludności. Jednak w przeliczeniu na liczby, ilość ludności polskiej jest wysoka, a z całą pewnością nie można mówić o ich braku. Szacuje się, że na początku XIX wieku w samym Wrocławiu żyło około 10 tys. Polaków. Ich obecność była widoczna np. poprzez szyldy sklepowe z polskimi zdaniami. Korespondent Dziennika Warszawskiego w 1855 roku pisał w ten sposób.
„Nasz Wrocław jest dziś miastem całkiem niemieckim, w niektórych rzeczach zachowuje jeszcze piętno polskie. Mało sklepów gdzie obok napisu niemieckiego nie masz polskiego. Prawda, że polszczyzna tutejsza niewykwintna, że kresek i ogoneczków w niej zupełnie nie masz, że sposób wyrażania się nieraz nie tyle dziwnym, ile trudnym do rozwiązania, np. Magasin stroiow i Anlonie M. – Paiazdy do sprzedaniia – Fabrika czekolati – pod 7 electorami – Modne ubiory mąskie wyrabiają się jak najlepiei – Handel zelaza lanego itp.”
3. Dolny Ślak był najdłużej niemiecki
Wciąż zdarza się usłyszeć od Niemców stwierdzenie, że Dolny Śląsk był zawsze niemiecki. Ewentualnie stwierdzenie to odnosi się do Wrocławia. Natomiast po polskiej stronie można spotkać zdanie odwrotne, mówiące o tym, że Wrocław (lub Dolny Śląsk) był zawsze polski. Oba te stwierdzenia są nieprawdą i świadczą o braku wiedzy historycznej. To wciąż mity Dolnego Śląska. Sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, należałoby najpierw zdefiniować pojęcie Niemiec, jako państwa. Zadanie to jest jednak trudne. Moim zdaniem możemy powiedzieć, że państwo niemieckie, jakie znamy we współczesnej formie, powstało dopiero w 1871 roku po zjednoczeniu Niemiec przez kanclerza Otto von Bismarcka. Wcześniej mieliśmy do czynienia z szeregiem różnych księstw i królestw, które mniej lub bardziej były ze sobą powiązane w ramach tzw. Świętego Cesarstwa.
Przyjmując sobie bardzo uogólnione datowanie, możemy oszacować, że Dolny Śląsk od końca X wieku do I połowy XIV wieku był pod władaniem Piastów. Razem około 300-350 lat. Od I połowy XIV wieku do I połowy XVIII wieku znajdował się w Kronie Czech, która później dostała się pod władanie austriackiego rodu Habsburgów. Razem około 400 lat. Od połowy XVIII wieku do połowy XX wieku był kolejno częścią Prus, Cesarstwa Niemieckiego, Republiki Weimarskiej i III Rzeszy. Razem około 200 lat. Od połowy XX wieku do czasów współczesnych jest już częścią Polski. Jeżeli założymy sobie, że Prusy są już zalążkiem przyszłego państwa niemieckiego, to Dolny Śląsk staje się częścią Niemiec od połowy XVIII wieku w wyniku wojen śląskich. To ogólne datowanie dobrze pokazuje, jak wygląda rozkład przynależności państwowej Dolnego Śląska. Żadna ze stron nigdy nie miała dominującej roli ani okresu trwania.
Należy jednak nadmienić, że Dolny Śląsk od czasów XIII wieku był mocno germanizowany i pozostawał pod silnym wpływem kultury niemieckiej. Jednak, co tak naprawdę myśleli jego mieszkańcy? Za kogo się uważali? Trudno to dziś jednoznacznie sprecyzować. Przed powstaniem państw typowo narodowych, możemy mówić raczej o regionalnym postrzeganiu swojego pochodzenia. Uważali się za Ślązaków lub poddanych takiego czy innego władcy. Kiedy Fryderyk Wielki zagarnął Śląsk do terytorium Prus, mieszkańcy Dolnego Ślaska przyjeli to wydarzenie chłodno. Kilkadziesiąt lat później wybuchły wojny napoleońskie, a w 1807 roku w wyniku jednej z kampanii region dostał się pod okupację francuską. Dolnoślązacy przyjeli tę zmianę z entuzjazmem, gdyż uważali ją za koniec pruskiej okupacji, która w końcu ropoczeła się nie tak dawno temu. Obecność Francuzów i haseł rewolucji, niosła ze sobą nadzieję na pewne zmiany i polepszenie życia wsród zwykłej ludności. Początkowe zadowolenie uległo jednak rozmyciu i powoli rosła niechęć do Francuzów. Prawdziwa eksplozja niemieckości Dolnego Śląska i postaw narodowych wśród Dolnoślązaków, narodziła się dopiero w wyniku wygnania francuskich okupantów, tym samym zakończenia wojny z sukcesem.
4. Dolny Śląsk poza zasięgiem alianckich bombowców
Jednym z mitów Dolnego Śląska związanych z II wojną światowa jest pozostanie regionu w trakcie wojny poza zasięgiem alianckiego lotnictwa. Nie jest to oczywiście prawda, bowiem dolnośląski region wcale nie był oazą spokoju na jaką był kreowany. Do takiego postrzegania Dolnego Śląska przyczynili się sami Niemcy, przenosząc z głębi kraju na Dolny Śląsk wiele zakładów zbrojeniowych, a przede wszystkim lokując w Górach Sowich tajemniczy kompleks Riese. W jednym ze swoich poprzednich artykułów opisywałem katastrofę amerykańskiego bombowca B-17, który rozbił się koło Wierzbnej pod Świdnicą. Załoga latającej fortecy wykonywała wówczas misję w rejonach Drezna. Piloci ciężko uszkodzonego bombowca zdecydowała się lądować w radzieckiej strefie działań, ponieważ do swojej bazy we Włoszech mieli ponad 1000 km. B-17 niestety miał pecha i został ponownie zaatakowana nad Dolnym Śląskiem i ostatecznie zestrzelony.
To oczywiście przypadek bombowca, który wykonywał misję w innym miejscu, a nad Dolnym Śląskiem znalazł się niejako z przymusu. Był to niemalże koniec wojny – marzec roku 1945. Jednak takie przypadki nie są związane tylko ze schyłkową fazą wojny. Alianckie bombowce znalazły się na dolnośląskim niebie już w roku 1940! W nocy z 13 na 14 sierpnia tego roku angielskie bombowce zrzuciły bomby na zakłady wagonów kolejowych Wumag w Zgorzelcu. Wtedy na brytyjskim niebie toczona była zacięta Bitwa o Anglię. Nalot na zakłady w Zgorzelcu był swoistym rewanżem za bombardowania przeprowadzone pzez Luftwaffe 12 sierpnia w ramach operacji Adlertag – Orli Dzień. Oczywiście RAF dokonał wówczas odwetu na różnych celach, nie tylko w Görlitz. W nocy z 26 na 27 sierpnia jeden aliancki samolot pojawił się również nad Wrocławiem, atakując rejon Dworca Świebodzkiego. Podczas wojny oprócz bombowców brytyjskich i amerykańskich, na dolnośląskim niebie pojawiły się również maszyny spod znaku czerownej gwiazdy. Pierwsza tego typu akcja miała miejsce po rozpoczeciu operacji Barbarossa 21 czerwca 1941 roku, keidy to nazistowskie Niemcy zaakatowały sowiecką Rosję. Wtedy w ramach odwetu nad Dolnym i Górnym Śląskiem znalazły się radzieckie bombowce z 2. korpusu lotnictwa dalkiego zasięgu Armii Czerownej. Nalot na Wrocław odbył się 23 czerwca 1941 roku. Bomby zostały zrzucone w rejonie dzisiejszego Placu Powstańców Śląskich i Dworca Głównego. Zginęło wówczas kilkanaście osób. W końcu od 1943 roku na dolnośląskim niebie pojawiają się również amerykańskie bombowce z 15. Floty Powietrznej USA, która stacjonowała we Włoszech. Skala działań i bombardowań nie była oczywiście tak duża, jak w przypadku innych regionów III Rzeszy. Nie oznacza to jednak, że alarmy bombowe należały do rzadkości. Życie na Dolnym Śląsku wciąż pozostawało w miarę spokojnie, przynajmniej do czasu nadejścia frontu.
Bibligorafia:
„U bram Riese” – R. Owczarek
„Dolny Śląsk Monografia Historyczna” – pod redakcją W. Wrzesińskiego
„Wędrówki po Dolnym Śląsku i jego stolicy” – W. Chądzyński
Dziękuję za ten wpis! Jest dla mnie niezwykle wartościowy.
Pozdrawiam serdecznie autora!
Czy można liczyć na tekst nt. śladów polskiej i czeskiej architektury (albo ogólnie rozwiązań urbanistycznych) we Wrocławiu w odniesieniu do dominującego dziś (a może jedynego?) wpływu rozwiązań pruskich/niemieckich?
Pozdrawiam
Niestety nie, gdyż nie mam takiego rozeznania w architekturze i sztuce, żeby się na ten temat wypowiadać. Interesują mnie wątki polityczno-gospodarczo-społeczne. Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję, będę w takim razie szukał na własną rękę.
Pozdrawiam!
Wrocław, jak i inne najstarsze śląskie miasta, był lokowany za czasów panowania w nim Piastów Śląskich, stąd pochodzą założenia urbanistyczne średniowieczne, łatwo dostrzegalna siatka ulic rozchodzących się od Rynku – lokowane, jak zresztą większość miast Polski centralnej i południowej (np. Kraków) na prawie magdeburskim… Natomiast Ostrów Tumski jest układem urbanistycznym pochodzącym z czasów przedlokacyjnych. Co do architektury – najstarsze, tym samym najcenniejsze gotyckie katedry, w tym najważniejsza na Ostrowie T. również pochodzą z czasów piastowskich.
Super.
Z ciekawostek:
Wrocław po zjednoczeniu Niemiec był w pewnych okresach czwartym, trzecim i chyba nawet drugim pod względem liczby ludności miastem w Niemczech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludno%C5%9B%C4%87_Wroc%C5%82awia
Użyte argumenty są dość tendencyjne.
1.Dolny Śląsk z perspektywy cesarstwa czy weimaru był biedną prowincją, ale i tak nieporównywalnie bogatszą niż jakikolwiek region ówczesnych zaborów czy II RP. Chłopi przesiedleni tu z centralnej i wschodniej Polski po wojnie byli w ciężkim szoku gdy zobaczyli na dolnośląskich wsiach brukowane drogi i dość powszechną kanalizacje w Polsce będącą wyznacznikiem luksusu.
2. Nazywanie zgermanizowanych autochtonów Polakami to naginanie historii. Nawet jeśli część tych ludzi posługiwała się na codzień jakimś słowiańskim narzeczem podobnym do polskiego, raczej określała siebie jako ”tutejszych”, a nie dzieliła na Polaków czy Niemców. Ci ludzie doskonale znali niemiecki, często służyli w niemieckim wojsku i co więcej w większości wyemigrowali po wojnie do Niemiec. Polakami z czystym sumieniem można nazwać tylko przebywającą tu emigracje zarobkową i naukową w XIX i XX wieku.
3. Tutaj temat jest jeszcze bardziej zagmatwany niż Pan go przedstawił bo trudno mówić o polskiej czy czeskiej przynależności tych ziem w średniowieczu skoro pojęcie narodowości pojawiło się dopiero w XIX wieku.
Panujący na Śląsku Bolesław Wysoki, a po nim jego syn, Henryk Brodaty, ściągali do swego państwa rzemieślników i kupców. Już w r. 1211 w miejsce osady niemieckich górników wydobywających złoto powstało – na wzór prawa z Magdeburga – miasto Goldberg, dzisiejsza Złotoryja. W r. 1217 pojawił się Löwenberg in Schlesien, dzisiejszy Lwówek Śląski. Na prawie flamandzkim lokowali niemieccy przybysze Neumarkt in Schlesien, dzisiejszą Środę Śląską, ale w r. 1235 prawo to zostało tu zastąpione tzw. prawem średzkim – odmianą prawa magdeburskiego uzyskaną w wyniku „pouczenia” otrzymanego z miasta Halle. Bolesław Wysoki i Henryk Brodaty, a więc wnuk i prawnuk Bolesława Krzywoustego, rozpoczęli więc dzieło germanizacji Śląska, tak dobrze niebawem widoczne na wrocławskim dworze Henryka Prawego, gdzie zagościł język środkowo-górno-niemiecki. Ostatni dziedzic dynastii, zmarły w 1675 r. Jerzy Wilhelm, książę Brzegu, Legnicy i Wołowa, podpisywał się jako Georg Wilhelm von Brieg, Liegnitz und Wohlau… Może warto zachować ostrożność, zanim zaczniemy sławić Polskę Piastów?
Po najeździe mongolskim z r. 1241, który pozostawił zgliszcza, a syna Henryka Brodatego, Henryka Pobożnego, pozbawił pod Legnicą życia, niemiecka kolonizacja stała się dla Śląska jedynym ratunkiem. Już w r. 1242 lokowano na prawie magdeburskim Wrocław – Wrotizlę. Widownią tego postępu cywilizacyjnego stała się również Małopolska.
Plan Krakowa – 1947
Czytaj także:
Od osady do metropolii. Jak się zmieniał i rozrastał Kraków
Na wezwanie księcia krakowsko-sandomierskiego, Bolesława Wstydliwego, trzech Ślązaków – Gedko zwany Stilvoyt, Jakub z Nysy i Dytmar zwany Wolk – wytyczyło w r. 1257 na obrzeżach wawelskiego podgrodzia rynek i biegnące od niego prostopadle ulice. W jakim języku mówili – tego nie wiemy, wiadomo jednak, że po przyjęciu prawa magdeburskiego Kraków w krótkim czasie zaczął mówić i pisać po niemiecku. Germanizacja? Tak jak na Śląsku? Ano niewątpliwie. Bez niej jednak nie byłoby Krakowa – imponującego rynku, po tylu wiekach pozostającego centrum miasta. Nie byłoby krakowskiej kultury, bo dzięki temu, że średniowieczny Kraków był de facto miastem niemieckim, mógł czerpać z cywilizacji niemieckiej, a za jej pośrednictwem – z europejskiej.
Bzdury , wiekszosc miast na swiecie nie powstala na prawie niemieckim a pomimo to istnieja. Krakow moze bylby nieco inny ale napewno mialby w Polsce to samo znaczenie. Ze garstka niemieckich rzemieslnikow mowila po niemiecku nie oznacza ze w miescie panowala niemiecka kultura i jezyk. Krakow nigdy nie byl miastem niemieckim a wracajac do Henryka brodatego to poslugiwas sie zarowno jezykiem polskim jak i niemieckim a ze chcial zjednoczyc Polske to nie mozna mowic ze rozpoczal germanizacje. Kim Jerzy Wilhelm sie mianowal to nie ma zupelnie znaczenia , Slask powrocil do Polski i nic na to nie wskazuje zeby mialo sie to zmienic. Zawsze tak bylo ze imigranci ciagneli do miast a zwlaszcza duzych. Widac to doskonale po Köln czy Frankfurcie w ktorych ludnosc naplywowa stanowi juz ponad 50% , czy to oznacza ze Niemcy sa mniejszoscia we wlasnym panstwie ? Niemcy osiedlaja sie poza miastami gdzie sa miedzy soba i tak bylo gdy to oni naplywali na Slask. W duzych miastach byli wiekszoscia ale tych miast nie bylo az tak duzo jak teraz , to ludnosc slaska poslugujaca sie wtedy jezykiem polskim byla w wiekszosci. Dopiero germanizacja pruska zmienila proporcje .
Zgadzam się się panem.Dołączam też link,, ale historia,,z Gazety Wyborczej,który fragment zamieściłam .
Warto wspomnieć, że jeszcze we wrześniu 1939 roku na Ostrowie Tumski w Breslau odbywały się msze w języku polskim. – skąd ten pomysł?
To nie jest żaden pomysł tylko fakt. Załączam choćby do notki o kościele św. Marcina na Wikipedii.
[edit]
Poprawiony link:
https://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_%C5%9Bw._Marcina_we_Wroc%C5%82awiu
W Pradze do teraz są msze w języku polskim. Czy to oznaka przynależności do Polski za czasów Chrobrego? Oczywiście ze nie. Z Ostrowem Tumskim podobnie. O słowiańskim narzeczu panującym na Śląskim odcinku Odry pisał Goethe. Bynajmniej nie uważał go za język polski.
Napisał Pan to, co mu wygodne i czego oczekują inni a nie prawdę. Jak wielu, manipulować faktami Pan potrafi.
Podrzucam wam materiał z kawałkiem historii Dolnego śląska cyfrowa.tvp.pl/video/politycy-i-polityka,konferencja-wojewodzka-pzpr-we-wroclawiu,58778408