Święta Bożego Narodzenia 1914 roku na froncie zachodnim przeszły na zawsze do historii jako niezwykłe wydarzenia w czasach straszliwej wojny. W tych dniach zamilkły działa, a żołnierze obu stron wyszli ze swoich okopów, aby złożyć sobie nawzajem życzenia i podzielić się drobnymi upominkami. Bożonarodzeniowy rozejm na froncie I wojny światowej – choć w oparach szaleństwa – na chwilę przywrócił wiarę w ludzkość, tak szczególnie potrzebną w tamtych chwilach.
Na zachodzie bez zmian
I wojna światowa nie bez przyczyny została okrzyknięta Wielką Wojną. Jeszcze nigdy, NIGDY, w historii ludzkości tak wielu nie walczyło o tak niewielkie skrawki terenu. Walki pod Verdun kosztowały życie 800 tys. istnień ludzkich, czterdzieści razy więcej niż wynosiła liczba mieszkańców tego francuskiego miasteczka. I wojna światowa miała być serią szybkich kampanii, a okazała się serią niewyobrażalnych porażek i gigantycznych strat. Wspomnienia takich bitew jak pod Verdun, Sommą czy Ypres stały się koszmarem dla kolejnych pokoleń. Jednak wśród szeregu okropieństw frontów I wojny światowej są i też takie wydarzenia, które napawają optymizmem. Momenty, które przywracają wiarę w ludzkość. Historie, które pokazują, że nawet w tak szaleńczych okolicznościach można odnaleźć cień człowieczeństwa. Bez wątpienia jednym z takich wydarzeń – dziś już niemalże symboli – był tzw. rozejm bożonarodzeniowy.
Rozejm Bożonarodzeniowy 1914 roku
Święta Bożego Narodzenia 1914 roku były pierwszymi świętami, jakie żołnierze mieli spędzić w swoich okopach. Na froncie zachodnim obie strony konfliktu zalegały już okopane na swoich pozycjach. Bliskość okopów, impas i często bezczynność, już wcześniej sporadycznie doprowadzały do kontaktów pomiędzy żołnierzami niemieckimi i alianckimi (brytyjskimi lub francuskimi). Zdarzały się przypadki wizyt obcych żołnierzy w okopach, czasowych zawieszeń broni, wymiany informacji czy wspólnego nawoływania się. Jednak do prawdziwie zdumiewających wydarzeń doszło w wigilię 1914 roku w pobliżu belgijskiego miasteczka Ypres.
Wszystko zaczęło się w czwartek 24 grudnia od udekorowania przez niemieckich żołnierzy swoich okopów. Na transzejach pojawiły się świeczki i bożonarodzeniowe drzewka. Żołnierze niemieccy zaczęli również śpiewać kolędy. Wszystko to nie pozostało bez uwagi przebywających po drugiej stronie brytyjskich żołnierzy, którzy odpowiedzieli śpiewaniem swoich własnych wersji kolęd. Po obu stronach wykrzykiwano wzajemnie świąteczne życzenia. Wkrótce doszło do sporadycznych odwiedzin pomiędzy żołnierzami obu stron, podczas których dochodziło do wymiany drobnych podarunków i składania bożonarodzeniowych życzeń. Chwilowe zawieszenie broni było również okazją do oddechu i zabrania ciał poległy żołnierzy z tzw. ziemi niczyjej. Doszło również do kontaktów pomiędzy oficerami, w trakcie których ustalono zawieszenie broni, które miało obowiązywać dnia następnego.
W Boże Narodzenie 25 grudnia również w wielu miejscach dalej obowiązywało nieformalne zawieszenie broni. Żołnierze obu stron wychodzili ze swoich okopów, aby spotkać się na ziemi niczyjej, porozmawiać, złożyć życzenia i wymienić się upominkami. Zazwyczaj podarowywano tytoń, papierosy, alkohol i drobne pamiątki, jak np. guziki od mundurów. Tego to również dnia na pasie ziemi niczyjej rozegrano mecz piłki nożnej pomiędzy niemieckimi i brytyjskimi żołnierzami. Sprawa meczu nie jest do końca jasna, gdyż część badaczy uważa, że doszło do rozegrania całkiem przypadkiem kilku meczów w różnych rejonach frontu. Inni zaś w ogóle kwestionują jego przebieg. Pewne jest jednak to, że był to prawdziwie niezwykły dzień w samym środku straszliwej wojny.
Krótki pokój w straszliwej wojnie
Do podobnych wydarzeń dochodziło także w innych rejonach frontu. Anglojęzyczna Wikipedia podaje, że na froncie zachodnim w nieoficjalnych bożonarodzeniowych zawieszeniach broni brało udział około 100 tys. żołnierzy niemieckich i brytyjskich. Informacje o wydarzeniach Bożego Narodzenia szybko przedostały się na zewnątrz. Żołnierze w listach do swoich rodzin barwnie przekazywali relacje z tych niezwykłych świąt. Jako pierwsza napisała o nich prasa w Stanach Zjednoczonych, wówczas jeszcze niezaangażowanych w konflikt. Prasa aliancka i niemiecka w większości przemilczała ten fakt lub próbowała go zbagatelizować, albo wręcz krytykować. Dowództwo obu stron uznało bratanie się z wrogimi żołnierzami jako akt zdrady. Pewne jest jednak to, że wydarzenia Bożego Narodzenia 1914 roku przeszły do legendy. Z czasem motyw świątecznego rozejmu został wykorzystany w książkach, filmach, piosenkach, a nawet reklamach. W 2014 roku sieć sklepów Sainsbury’s wypuściła świąteczną reklamę wprost nawiązującą do tych niezwykłych wojennych wydarzeń. Zamieszczam ją poniżej.
Świetny artykuł. Warto też wspomnieć o piosence Pipe Of Peace Paula McCartneya i teledysku nawiązującego do tych wydarzeń
https://youtu.be/TwyFTRGiIUU
Dzięki za link!
W Beskidzie Niskim w okolicy Jasiela była niegdyś tzw. „żołnierska polana” (obecnie zarosła) gdzie czasie I wojny światowej żołnierze austro-węgierscy i rosyjscy w przerwach w boju wspólnie pili alkohol. Tak przynajmniej mówią lokalne legendy.
To byłaby bardzo ciekawa historia. Może jest w niej ziarno prawdy.