Miesiąc temu wróciłem z mojej pierwszej podróży do obwodu kaliningradzkiego i Kaliningradu. Korzystając z okazji wprowadzenia ułatwień w postaci elektronicznych wiz, postanowiłem zobaczyć, co słychać u naszego sąsiada. Oto moja relacja z kilkudniowego wyjazdu do obwodu. Relacja w dużej części subiektywna. Opisuję to co zobaczyłem i to na co zwróciłem uwagę. Obwód kaliningradzki zdecydowanie nie jest celem podróży Polaków. Wprowadzone niedawno elektroniczne wizy na pewno trochę poprawią tę sytuację. Jeżeli zamierzasz tam pojechać lub zastanawiasz się co zostało z dawnych Prus Wschodnich, zapraszam do przeczytania mojej relacji.
Obwód kaliningradzki – Pierwsze przemyślenia i wrażenia
Jadąc do obwodu kaliningradzkiego w zasadzie nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Z jednej strony nie ulega wątpliwości, że obwód kaliningradzki jest częścią Federacji Rosyjskiej, jechałem więc do Rosji. Z drugiej strony zdawałem sobie sprawę z tego, że tan niewielki fragment rosyjskiego terytorium, oderwany od głównej części Rosji, jest dla niej kompletnie niereprezentatywny. Tym bardziej moje odczucia pogłębiał fakt, iż obwód nie jest popularnym celem turystycznych podróży Polaków. Jeździ tam niewiele osób. Obwód kaliningradzki, a w zasadzie Rosja, to kolejny z naszych najbliższych sąsiadów, od którego oddziela nas specyficzna bariera. Bariera stanowiąca nie tylko pilnie strzeżoną granicę Unii Europejskiej, ale i być może przede wszystkim bariera dziwnych uprzedzeń i politycznych animozji. Jak więc jest naprawdę?
Po wjeździe do obwodu kaliningradzkiego można zauważyć pewną różnicę w stosunku do tego, co widzieliśmy jeszcze chwilę wcześniej w Polsce. Wyrażenie „chwilę wcześniej” jest tu sporym nadużyciem, bo przecież swoje trzeba odstać w kolejce do granicy. Ulice wydają się jakby mniej zadbane, pobocza pozarastane, a budynki zapuszczone. Ogólnie biedniej. Jest to specyficzny kontrast, który uderza po wjeździe do większości krajów byłego Związku Radzieckiego. My przejeżdżaliśmy przez granicę w miejscowości Bagrationowsk (ros. Багратионовск), położonej o godzinę drogi od Kaliningradu. Pamiętając swoje doświadczenia z poprzednich wyjazdów na wschód, zwłaszcza z Ukrainy, spodziewałem się fatalnych dróg. I tu było moje pierwsze pozytywne zaskoczenie. Choć okolica zdawała się biedna i zapuszczona, to do samego Kaliningradu poprowadziła nas równa i szeroka droga. Jak się później miało okazać, nie była to sytuacja odosobniona. Zjechaliśmy kawałek zachodniej części obwodu i prawie wszędzie jechaliśmy dobrymi dogami. Oczywiści mam tu na myśli te ważniejsze drogi łączące miejscowości.
Był Królewiec, jest Kaliningrad
Głównym celem mojej wycieczki był oczywiście Kaliningrad, za czasów niemieckich zwany Königsbergiem, a w języku polskim historycznie Królewcem. Dawniej największe miasto Prus Wschodnich, dziś stolica obwodu kaliningradzkiego i główny jej ośrodek administracyjno-przemysłowy. W Kaliningradzie mieszka blisko połowa ludności całego obwodu. Jadąc do Kaliningradu zastanawiałem się cały czas, ile w tym mieście pozostało jeszcze niemieckości, a na ile zostało przekształcone przez obecnych rosyjskich mieszkańców. Kaliningrad należy do tych dużych miast, które po zakończeniu II wojny światowej zmieniły swoją państwową przynależność. Podobnie jak Wrocław, Wilno czy Lwów… Cały czas zastanawiałem się, czy znajdę tu jakieś analogie do innych miast, które wraz ze zmianą granic zmieniły swoich właścicieli.
W czasie wojny Königsberg został bardzo zniszczony. Pierwsze poważne zniszczenia miały miejsce już w sierpniu 1944 roku, kiedy to brytyjski RAF przeprowadził na miasto naloty bombowe. W nocy z 29 na 30 sierpnia zbombardowane zostało zabytkowe centrum Królewca. Wówczas spłonął m.in. zamek krzyżacki i katedra. Kolejne poważne zniszczenia miasta nastąpiły w czasie jego oblężenia w 1945 roku. Po wojnie Königsberg znalazł się w granicach Związku Radzieckiego, a w 1946 roku jego nazwę zmieniono na Kaliningrad, na cześć komunistycznego działacza Michaiła Kalinina.
Po więcej informacji na temat dawnego krzyżackiego zamku w Królewcu zapraszam do tego artykułu:
Współczesny Kaliningrad prawie w niczym nie przypomina przedwojennego Königsberga. Wydaje się, że jest to miasto na wskroś przekształcone przez Rosjan. Po części zrzucić to można na fakt zniszczenia miasta w czasie wojny. Ale wydaje się, że w dużej części jest to efekt powojennej komunistycznej polityki, która wymazywała dawne pruskie i niemieckie symbole. Weźmy na przykład słynny krzyżacki zamek, który stał w centrum miasta. Jeden z najważniejszych zabytków Königsberga. Powszechnie mówi się o jego zniszczeniu w czasie wojny – fakt. Ale po wojnie zachowały się znaczne fragmenty zamkowych murów. Powypalane do cna sterczały jeszcze przez wiele lat w centrum miasta. Ruiny te można by z powodzeniem odbudować, ale w latach 60. z polecenia Leonida Breżniewa resztki murów wysadzono. Zniszczenie argumentowano ostatecznym usunięciem symbolu pruskiego militaryzmu. Żeby tego było mało tuż obok wybudowano komunistyczny gmach zwany Domem Sowietów (ros. Дом советов), który dziś stoi opuszczony, a z pustych okien straszną tylko czarne dziury. Tak brzydki, że aż ładny. I oto wyłania się nam zadziwiająca sytuacja. Stoimy przy prospekcie Lenina i spoglądamy na wystające z dziury resztki pruskiego zamku, dosłownie relikty i strzępy zamkowych murów symbolizujące same w sobie koniec pruskie (niemieckiej) epoki w tym mieście. Ale tuż obok stoi niedokończony i opuszczony budynek symbolizujący upadek kolejnego państwa – Związku Radzieckiego. A to w wszystko w samym ścisłym centrum miast. Historia jest zadziwiająca. Symbolicznie w tym miejscu czasy pruskie i komunistyczne przeszły do historii. Co będzie następne?
Jaki jest Kaliningrad?
Pomijając kwestie historyczne Kaliningrad zrobił na mnie ogólnie dobre wrażenie. To nowoczesne miasto, w którym widać inwestowane pieniądze. A przynajmniej aspiruje do bycia takim miastem. W skali całego obwodu dostrzegalny jest wyraźny kontrast w rozwoju pomiędzy biedniejszą prowincją a bogatszym Kaliningradem. Po kilku dniach spędzonych w stolicy obwodu trudno mi jednoznacznie zdefiniować to miasto. Odniosłem wrażenie, że samo miasto ma pewien problem ze swoją tożsamością. Sam nie wiedziałem, czy miałem postrzegać je jako Kaliningrad, czy jako Königsberg. Wiem, że to jedno i to samo miasto, ale nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że są to zupełnie dwa różne byty.
Zniszczenia wojenne Königsberga sprawiły, że po wojnie Rosjanie mogli odbudować i przekształcić miasto pod swoją modłę. Dominują długie szerokie ulice zwane prospektami, dużo przestrzeni i zieleni. Szerokie ulice nadawały się idealnie na wojskowe parady i komunistyczne uroczystości. Historycznej gęstej zabudowy nie ma tu prawie w ogóle. Jedna z głównych ulic to prospekt Lenina, który biegnie od placu Zwycięstwa do dworca kolejowego Kaliningrad Passażyrskij. To przy prospekcie Lenina znajdują się wspomniane już relikty königsberskiego zamku i komunistyczny Dom Sowietów. Dodatkowo przy prospekcie Lenina znajdziemy jedną z najdziwniejszych rzeczy w Kaliningradzie. Mowa tu o starych blokach wybudowanych za czasów Nikity Chruszczowa, popularnie zwanych chruszczowkami, których elewacje i dachy przerobiono na fałszywe zabytkowe kamienice. Na pierwszy rzut oka przypominają one historyczne budynki, ale ich nietypowe ułożenie wzdłuż prospektu zdradza ich pierwotne pochodzenie. Chruszczowki te przebudowano z okazji mistrzostw świata w piłce nożnej, które odbywały się w Rosji w 2018 roku. Mecze miały rozgrywać się również na kaliningradzkim stadionie. Wtedy to zastanawiano się, jak upiększyć historyczne centrum miasta, zawalone komunistyczną wielką płytą. Władze wpadły więc na pomysł, żeby elewacje bloków stojących wzdłuż głównej ulicy przebudować tak, aby przypominały zabytkowe kamienice. Przebudowano bloki stojące tylko wzdłuż prospektu, więc wystarczy kilka kroków w boczną uliczkę, aby zobaczyć inne chruszczowki w swoim pierwotnym stanie.
Wydaje się, że dziś główne centrum miasta przeniosło się na plac Zwycięstwa (ros. Площадь Победы), tak jakby Rosjanie chcieli odsunąć centrum miasta od historycznego niemieckiego centrum Königsberga. To tu krzyżują się linie komunikacji miejskiej. To tu wieczorami tętni życie. Tutaj znajdują się liczne restauracje i bary, w których można spędzić miło wieczór. Dawniej na placu Zwycięstwa znajdował się pomnik Lenina, dziś przeniesiony w inne miejsce. W latach 90. ubiegłego wieku na placu rozpoczęto budowę piękne i okazałej Cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Było to możliwe dopiero po upadku Związku Radzieckiego. Na placu znajduje się również okazała Kolumna Zwycięstwa.
Wspomniane przebudowane chruszczowki to nie jedyne próby „powrotu” do historycznego Königsberga. W ostatnich latach ukończono rekonstrukcję synagogi. Wcześniejsza XIX-wieczna synagoga została zniszczona w listopadzie 1938 roku w czasie tzw. nocy kryształowej. Coraz częściej w sieci można przeczytać doniesienia o dyskusjach na temat odbudowy zamku i historycznego centrum miasta. Plany te jednak wciąż nie zostały zrealizowane i widać spory opór wobec nich wśród władz obwodu. Być może Rosjanie nie są jeszcze gotowi na tak odważne kroki. Kaliningrad to dziwne miasto, gdzie próba rekonstrukcji budowli miesza się z komunistycznymi blokami i współczesną zabudową.
Katedra i grób Immanuela Kanta
Osobnym tematem jest königsberska katedra i wyspa Knipawa (niem. Kneiphof). Przed wojną gotycka katedra – obok krzyżackiego zamku – była jednym z najważniejszych zabytków Königsberga. Podobnie jak inne zabytki w tej części miasta uległa zniszczeniu w czasie alianckich nalotów. Dziś po gęstej zabudowie wyspy Kneiphof (dawniej osobne miasto) nie ma w ogóle śladu, nie licząc pamiątkowych tablic z archiwalnymi zdjęciami. Przez wiele lat pozostałości katedry funkcjonowały jako trwała ruina. Na początku lat 90. ruszyła odbudowa świątyni, jednak władze nie zgodziły się na przywrócenie jej funkcji sakralnych. Dziś w odrestaurowanym zabytku znajduje się sala koncertowa i muzeum. Tuż przy katedrze znajduje się główny cel wycieczek odwiedzających Kaliningrad, przynajmniej jeżeli mówimy o niemieckich turystach. Grobowiec niemieckiego filozofa Immanuela Kanta. Kant urodził się i zmarł w Königsbergu. Przez całe życie związany był z Królewcem i rzadko go opuszczał. Odrestaurowany budynek katedry i grobowiec cieszą oko. W muzeum znajdziemy wiele pamiątek po filozofie. W centrum miasta znajduje się uniwersytet im. Immanuela Kanta, przed którym stoi jego pomnik. Wydaje się, że Kant dla mieszkańców Kaliningradu jest jedną z najważniejszych historycznych postaci związanych z ich miastem.
Jestem w Rosji czy w obwodzie kaliningradzkim?
Po rozpadzie Związku Radzieckiego Rosjanie mieszkający w obwodzie kaliningradzkim zostali odcięci od głównej części Federacji Rosyjskiej. Przejazd z obwodu do Rosji wymaga załatwienia wizy strefy Schengen. Chyba, że zdecydują się na podróż drogą lotniczą lub morską. Nie oznacza to jednak, że ruch całkowicie zamarł. Na przykład dużo Moskwian przyjeżdża do obwodu, żeby wypoczywać w nadbałtyckich miejscowościach. Ciekawy jest również stosunek samych tutejszych Rosjan do obwodu. Kiedy mieszkaniec obwodu kaliningradzkiego jedzie np. do Moskwy czy Petersburga mówi, że „jedzie do Rosji”, a przecież w Rosji jest cały czas. To jest ciekawe, że Rosjanie sami się łapią na takim toku myślenia. Tak jakby nie do końca jednak ten obwód był częścią Rosji albo w jakiś sposób od niej odstawał. Wydaję się, że władze centralne dostrzegają pewien problem terytorialnej dezintegralności. Aby wzbudzić już w najmłodszych mieszkańcach obwodu przynależność do Rosji, dzieci w szkołach mają organizowane specjalne wycieczki do Moskwy. Wycieczki organizowane są w duchu patriotycznym, w czasie których zwiedzane są moskiewskie muzea i poznawana historia Rosji. Młodzież mieszkająca w obwodzie jest jednak bardzo prozachodnia.
Dobre auta, ani jednej Łady i chamstwo na drogach
Po obwodzie kaliningradzkim i samym Kaliningradzie poruszałem się wyłącznie swoim autem albo Yandex Taxi (rosyjska wersja Ubera). Ciekawe jest to, że przez cały wyjazd nie spotkaliśmy na drodze ani jednej starej Łady, a do takich obrazków w państwach byłego ZSRR przywykliśmy. Co mnie osobiście zaskoczyło, po drogach poruszało się dużo nowych porządnych samochodów. Ogólnie widok w niczym nie odbiegał od – nazwijmy to – europejskich standardów. Obraz zdecydowanie odmienny od tego, co czasem możemy zobaczyć w sieci na filmikach z rosyjskich dróg. Jak już wspomniałem na początku artykułu, obwód kaliningradzki nie jest reprezentatywny dla całej Rosji.
Wiele do życzenia pozostawia natomiast zachowanie kierowców i kultura jazdy. Na drogach panuje straszne chamstwo, a szczególnie widać to w Kaliningradzie. Wpychanie się, zajeżdżanie drogi, cwaniakowanie, omijanie korków itd. Temu wszystkiemu towarzyszy trąbienie na siebie. Dramat. Dodatkowo widać – nazwijmy to – nonszalancki stosunek do znaków drogowych. Jazda po mieście ponad 100 km/h z kierowcą Yandex Taxi, który nawet nie raczył zapiąć swoich pasów, była wisienką na torcie drogowych doznań. Z drugiej strony zauważyć można pewne absurdy w oznakowaniu dróg. Na głównych drogach często pojawia się ograniczenie do 70 km/h. Mowa tu o szerokich, równych drogach, na których z powodzeniem można by jechać 90 albo 100 km/h, i takie też ograniczenie zastosowano by w państwach UE. Tu jest ograniczenie 70 km/h, a i tak wszyscy jadą „setką”, czemu dziwić się nie można. Drogowcy stawiają znaki i udają, że są potrzebne, kierowcy udają, że je respektują. Trochę nonsens.
Były Niemcy, jest Rosja
Zawsze powtarzam, że zamożność kraju poznaje się nie po jego stolicy, ale po prowincji. A ona wygląda w obwodzie kaliningradzkim słabo i pusto. Życie koncentruje się w większych miastach i nadmorskich kurortach. Zaniedbane budynki, opuszczone poniemieckie kościoły, gdzieniegdzie zarastający Barszcz Sosnowskiego. Tak prezentuje się w większości krajobraz prowincji. Przejeżdżając przez obwód miałem wrażenie, że większość terenów stanowią nieużytki rolne. Najbardziej w oczy rzucają się jednak ruiny dawnych kościołów. Niemi świadkowe dawnej historii tych terenów. Wygląda na to, że nie były one specjalnie niszczone. Po prostu stoją opuszczone, póki się jeszcze nie zawaliły. Czasem zdarza się, że mają swojego opiekuna. Tu chciałbym podkreślić, że swoją opinię formułuję tylko na podstawie fragmentu obwodu kaliningradzkiego, przez co może ona nie być obiektywna. Nie dane mi było przejechać całego regionu wzdłuż i wszerz.
Ciekawe jest również podejście mieszkańców obwodu do niemieckiej spuścizny. Rosjanie zaadoptowali kilka określeń z języka niemieckiego. Stare katolickie lub protestanckie kościoły są często nazywane Kircha (rus. Кирха), co jest bezpośrednim zapożyczeniem z języka niemieckiego (niem. Kirche) oznaczającego kościół. Ciekawym podejściem do dawnych niemieckich nazw jest wieś Russkoje (ros. Русское), w której notabene można zobaczyć ruiny kościoła, cmentarz niemieckich żołnierzy i pomnik poświęcony czerwonoarmistom. Russkoje przed wojną nazywała się Germau. Niemiecka nazwa przypuszczalnie została zaczerpnięta z lokalnego języka Prusów. Rosjanom po wojnie prawdopodobnie Germau kojarzyło się zbyt bardzo ze znienawidzonymi germańcami (Niemcy to po rosyjsku Germanija), więc postanowili zamienić ją na przeciwstawną nazwę Russkoje. Można i tak.
Swietłogorsk – Perła obwodu kaliningradzkiego
Największym pozytywnym zaskoczeniem okazała się nadmorska miejscowość Swietłogorsk (ros. Светлогорск). Przed wojną nazywała się Rauschen, a jej polską nazwą były Ruszowice. Już za czasów niemieckich Rauschen był znanym nadmorskim kurortem, odwiedzanym głównie przez mieszkańców Königsberga. Miejscowość przetrwała wojnę tylko nieznacznie zniszczona, dzięki czemu do dziś zachowało się wiele zabytkowych budowli. Współcześnie Swietłogorsk jest jedną z najważniejszych turystycznych miejscowości w obwodzie. Odwiedzają ją nie tylko mieszkańcy Kaliningradu, ale i również turyści z samej Rosji. Do Swietłogorska przyjeżdża dużo Moskwian i wydaje się, że to głównie pod ich kątem prowadzone są w miejscowości inwestycje. Choć sama miejscowość jest dość niefortunnie położona (klifowe wybrzeże jest niszczone przez sztormy) to widać inwestowane pieniądze, które mają na celu poprawienie walorów turystycznych Swietłogorska.
Choć plaża jest wąska i klifowa to wzdłuż niej ciągnie się piękna nowo wybudowana promenada. Kawałek dalej od morza znajduje się tłoczny deptak, przy którym znajdziemy restauracje, bary i całą masę sklepów z pamiątkami. W Swietłogorsku znajdują się liczne hotele i pensjonaty. Widać życie tętniące w tej nadbałtyckiej miejscowości.
Oprócz Swietłogorska zwiedziliśmy jeszcze dwie inne nadmorskie miejscowości. Zielenogradsk (ros. Зеленоградск) i Jantarnyj (ros. Янтарный). Ciekawostka, w Zielenogradsku znajduje się pomnik i ławeczka poświęcona Adamowi Mickiewiczowi, który odwiedził tę miejscowość w 1824 roku. Warto również odwiedzić Jantarnyj, który posiada szeroką i piaszczystą plażę. Chyba najlepszą plażę w całym obwodzie. Zatrzymaliśmy się na chwilę, żeby ją popodziwiać. Tym bardziej plaża jest piękna, bo niezasłonięta parawanami, tak jak to zazwyczaj bywa nad polskim morzem. Nagle nad głowami plażowiczów przeleciał nisko wojskowy śmigłowiec Mi–24. Najpierw jeden, później drugi. To znak przypominający, że obwód kaliningradzki to również silnie zmilitaryzowany obszar.
Turystyka po obwodzie kaliningradzkim
Wyjazd do obwodu kaliningradzkiego to nie tylko okazja na spotkanie z niezwykłą historią, ale i również szansa na bliższe poznanie naszego najbliższego sąsiada. Polaków odwiedzających obwód i Kaliningrad jest naprawdę bardzo mało. Ogólnie jest bardzo mało turystów z EU, może z wyjątkiem Niemców, którzy odwiedzają te tereny jeszcze sentymentalnie. Jeszcze. Ale to pokolenie Niemców już wymiera. Dużo jest natomiast turystów z Rosji i Moskwy. Oczywiście odstraszają pewne formalności związane z przekroczeniem granicy, ale są też plusy. Na pewno na plus można zaliczyć ceny. Od czasu kryzysu na Ukrainie z 2014 roku rosyjski rubel uległ mocnemu osłabieniu. To przełożyło się na większą siłę nabywczą naszego pieniądza. Nocleg w dobrym hotelu, obiad w restauracji czy bilety wstępu są znacznie tańsze niż w Polsce. Dla przykładu za dwuosobowy pokój w bardzo dobrym standardzie zapłaciliśmy w przeliczeniu na złotówki 113 zł za dobę. Obiad w restauracji dla trzech osób to wydatek rzędu 80 zł. Nawet w Swietłogorsku, gdzie ceny są bardziej moskiewskie, dwie kawy latte z ciastkiem to 31 zł. W restauracji trzeba jednak wziąć poprawkę na wielkości podawanych potraw. W Rosji, podobnie jak na Białorusi, dania w restauracjach są naprawdę bardzo małe i odbiegają znacznie od polskich czy europejskich standardów.
Opłaca się również przyjechać własnym autem ze względu na ceny paliw. W czasie mojego wyjazdu (sierpień 2019 roku) litr oleju napędowego kosztował 2,85 zł. Jazda po samym obwodzie jest więc relatywnie tania. Dodatkowo na powrót do domu możemy zatankować cały bak paliwa do pełna plus 10 litrów do kanistra. Na tyle pozwalają przepisy dotyczące przekraczania polsko-rosyjskiej granicy. Powrót do domu z obwodu będzie więc również tani. Truizmem byłoby pisanie również o serdeczności Rosjan w stosunku do Polaków. Myślę, że każdy tego doświadczył odwiedzając Rosję. Polityka polityką, a życie ludzi toczy się własnym tempem.
Nowość – Elektroniczne wizy
Na koniec warto wspomnieć o pewnej nowości. Od 1 lipca 2019 roku Rosja wprowadziła dla Polaków bezpłatne elektroniczne wizy umożliwiające wjazd do obwodu kaliningradzkiego. Dotychczas przekroczenie granicy wymagało wyrobienia normalnej wizy, co wiązało się z formalnościami i dodatkową opłatą. Natomiast żeby uzyskać elektroniczną wizę wystarczy wejść na tę stronę i wypełnić formularz. Przy wypełnianiu formularza należy dołączyć swoje zdjęcie. Po kilku dniach na e-maila otrzymamy naszą wizę w formie PDFu, którą najlepiej wydrukować i zabrać ze sobą na granicę. Należy również pamiętać o wykupieniu ubezpieczenia turystycznego, które jest obowiązkowe, i o które możemy być pytani na granicy. Zaopatrzeni w ważny paszport i wydrukowaną e-wizę stawiamy się na granicy. Wymagane jest również to, żeby w drodze powrotnej granicę przekraczać na tym samym przejściu. To wszystko. Ważne, zawsze trzeba sprawdzić aktualne informacje i wymagania na stronie MSZ Rosji. Na pewno wprowadzenie elektronicznych wiz znacznie ułatwi podróżowanie do obwodu kaliningradzkiego i jest kolejnym argumentem za odwiedzeniem tego miejsca.
Super Grześ opisałeś ale jak mogłeś tak pojechać beż obstawy ? no i chyba wyjadę do tego Jantaru bo tam też pięknie jak u nas . Dzięki. Andreas
Relacja bardzo obszerna i wartościowa, ale muszę dodać pewne sprostowanie. Otóż, nie ma obowiązku wyjazdu z obwodu tym samym przejściem granicznym. Wróciłem stamtąd kilka dni temu – wjeżdżałem w Gołdapi (Gusev po stronie rosyjskiej) a wyjeżdżałem w Nidzie na Litwie (Morskoe po stronie rosyjskiej). Żadnych problemów.
To bardzo cenna informacja. Jak ja jechałem to był wyraźny zapis na stronie o wizach, że trzeba wracać tym samym przejściem. Może już tego nie ma? Albo po prostu nie respektują tego?
Niewykluczone – nam tylko strażnik zwrócił uwagę na to, że gdy już wyjedziemy z Rosji, to na tej samej wizie już nie wjedziemy (pomimo, że wiza jest ważna 30 dni; ale jak już się rozpocznie pobyt w obwodzie, to mamy 8 dni pobytu). Tak czy inaczej – potwierdzam doznania i przeżycia. Co do Swietłogorska – jest tam taka fajna kolejka gondolowa, która zjeżdża nad morze – nie znam podobnej, udało się nam nią przejechać. Pierwszy raz zjeżdżałem gondolką nad morze 😀
Bardzo fajny tekst. Też mam zamiar w niedalekiej przyszłości (po epidemii) wybrać się do Obwodu… turystycznie 🙂
Intryguje mnie możliwość wejścia na zimnowojenny okręt podwodny, na mapach Google jest oznaczony jako „Podvodnaya Lodka B-413”. Mieliście może okazję zwiedzić?
Znajduje się na nabrzezu po drugiej stronie estakady z której się schodzi na wyspę katedralną.